No, może nie same pierdoły, gdyż znaczna część mojego rozczarowania MoH’em wynika z tego, w jaki sposób gra jest oskryptowana. Lubię, kiedy gra zabiera mnie na fabularną przejażdżkę, odbierając kontrolę nad rozwojem akcji, ale równocześnie fundując końską dawkę wrażeń, której doświadczam w pierwszej osobie (ach, kochane Modern Warfare’y). Wszystko jednak, jak to mawiają, trzeba umić. Jeśli co 3 minuty mój bohater trafia na murek (lub głaz o idealnie płaskich powierzchniach, ułożonych pod kątem prostym), którego nie może przeskoczyć, zanim ktoś mu nie pomoże, albo drzwi, które otworzyć może jedynie jego kupel z teamu, to zaczyna to być śmieszne. Jeśli mogę dźgać gościa ile wlezie, a ten nie ginie, póki nie dziabnie go mój partner, to już w ogóle ręce opadają. No i coś, co miałem nadzieję, że mamy już za sobą - niewidzialne linie, które gracz musi przekroczyć, żeby popchnąć akcję do przodu. Niemal na każdym kroku takie kwiatki walą po oczach, totalnie psując fun, generowany przez akcję, którą twórcy zaprojektowali, i którą chcieli mi przedstawić w konkretny, opisany skryptami sposób.
Reszta, to już rzeczywiście pierdoły. Nie raz nie wiedziałem, co mam zrobić. Gdy tylko zbliżałem się do współwojownika, dostawałem wielkiego hinta o tym, żeby nacisnąć X by uzupełnić ammo (nawet, jeśli miałem go full). Kontrolsy są jakieś dziwne, auto-aim działa tylko na odległość, nie w zwarciu (jak dla mnie, powinno być, jak już coś, odwrotnie) i mam dziwne wrażenie, że podczas animacji trafienia wróg często pozostaje nieczuły na kolejne kulki/jakoś trudno go trafić. Pierdoły, ale dużo ich...
Szkoda, bo nowy Medal ma wszystko, żeby być naprawdę niezłą grą. Ma klimat, tworzony przez cichych twardzieli, wraz z którymi walczymy, przez mocne oparcie się na wydarzeniach z niedalekiej przeszłości i przez generalny feel brania udziału w potężnej wojskowej operacji. Ma fajne dialogi i soundtrack, ma trzymającą w napięciu akcję, przyzwoitą grafikę, duże ambicje i masę dobrych chęci. Warto tę grę pożyczyć od kumpla i przejść kampanię, tudzież kupić używaną kopię za 60, 70zł, niestety, nic więcej.
Mam nadzieję, że mimo wszystko gra zarobi swoje, i że może doczekamy się kontynuacji, nieco bardziej doszlifowanej i stworzonej na miarę swoich największych rywali z serii CoD. Póki co pozostaje nam czekać na Black Opsy, na szczęście już niedługo ;)